Kilka lat temu spotkałam znajomą, która od dziecka mieszka w Niemczech. Mimo że ma niewiele kontaktu z językiem polskim, zna go bardzo dobrze, dlatego bez problemu mogłyśmy ze sobą rozmawiać.
Podczas opowiadania pewnej historii, często używałam słowa „gość” w potocznym jego rozumieniu. Konkretnie chodziło o zdania typu: „… i wtedy tamten gość mówi do niej, żeby poszła do sklepu” albo „Ona nie znała tego gościa…” itd. I wszystko byłoby w porządku, a rozmowa szłaby dalej w najlepsze, gdyby nie pytanie Basi, czy ta sytuacja, o której opowiadałam miała miejsce na urodzinach lub innej imprezie. Nie bardzo wiedziałam, o co chodzi. Wtedy dodała po chwili: „Skoro to nie była żadna impreza, to dlaczego mówisz, że on był gościem?”
No tak… 20 lat temu, gdy Basia jako dziecko opuszczała Polskę, słowo „gość” miało tylko jedno znaczenie i nikt nie używał go w taki sposób, w jaki często robimy to teraz. Oprócz lekko humorystycznego zabarwienia, ta krótka anegdota jest idealnym przykładem tego, że język to żywa struktura. Żeby za nim nadążyć, nie wystarczy znajomość słów i gramatyki. Ważna jest także ciągła praktyka i coś co można określić jako „immersję kulturową”, czyli jak najgłębsze zanurzenie się w kulturę kraju, w którym używany jest ten język.
Język jest jak miasto – zawsze żywy
Miasto to struktura w ramach której w perspektywie czasu rozmaite budynki, ulice i krajobraz mogą ulegać zmianom lub nawet całkowitej destrukcji. Ba! Na naszych oczach co chwilę zobaczyć można wyrastające jak grzyby po deszczu osiedla, wieżowce, galerie handlowe, biurowce… To pociąga za sobą kolejne zmiany, takie jak konieczność budowy nowych dróg, rozbudowy komunikacji miejskiej, czy przebudowy istniejących już elementów infrastruktury.
Analogicznie jest z językiem. Nie ma takiej osoby, która mogłaby z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że zna go w stu procentach. Nowe pokolenia, nowe odkrycia, innowacje, a także kultura i sztuka niejednokrotnie wymuszają zmiany w języku i jest to zjawisko całkowicie powszechne. Zasady nigdy nie są stałe, a to co dziś uważane jest za błąd lub jest nie do końca zrozumiałe, jutro może okazać się normą.
Okiełznać nieokiełznane
Żeby poradzić sobie z płynnością języka obcego i choć w minimalnym stopniu ją ujarzmić, trzeba zdać sobie sprawę z kilku faktów:
Fakt nr 1: Pogódź się z tym, że nigdy nie będziesz posługiwać się językiem obcym tak płynnie, lekko i bezbłędnie, jak native speaker. To jednak nie powód do smutku. Nikt nie oczekuje od Ciebie, że znając kilka języków, każdym z nich będziesz władał jak językiem ojczystym. Główny cel to możliwość komunikacji z innymi osobami, poznawania ich potrzeb oraz wyrażania własnych.
Fakt nr 2: Ucz się tego, co dla Ciebie naprawdę istotne. Jaki sens ma poznawanie setek słów z żargonu prawniczego lub medycznego, gdy nie jesteś prawnikiem ani lekarzem? Oczywiście – ich znajomość nie zaszkodzi, ale jeśli nie będziesz używał tych zwrotów wystarczająco często – zapomnisz je, a cały czas poświęcony na ich naukę, przepadnie.
Fakt nr 3: Poznawanie kultury obcego kraju może przynosić równie wymierne efekty, co nauka słownictwa lub gramatyki. Jeśli tylko masz taką możliwość, odwiedzaj obce kraje, poznawaj je – poznawaj ludzi, prowadź rozmowy i nie bój się! Nikt nie wyśmieje Cię tylko dlatego, że źle ułożyłeś zdanie lub użyłeś nie tego słowa, co trzeba. Strach, który czujesz przełamiesz tylko wtedy, gdy stawisz mu czoła.
Nie bądź tylko turystą
Pomyśl o języku obcym jak o mieście, które lubisz poznawać, odkrywać i rozumieć. Pomyśl, jak miło jest zwiedzać jego wąskie zakamarki, aleje – a czasem zwyczajnie zgubić się, aby za chwilę wpaść na znaną już uliczkę. Ucz się nie tylko tego, jak się po nim poruszać. Odkrywaj nowe ścieżki i zwracaj uwagę na wszystko, co mijasz po drodze. A wreszcie może przestaniesz być tylko turystą i staniesz się jego stałym bywalcem?