Rok 1928. Madryt. Chcielibyście zobaczyć, jak wyglądało życie w Hiszpanii tamtych czasów? Pomoże Wam w tym Netflix :).
Serial „Telefonistki” (hiszp. „Las chicas del cable”) opowiada historię czterech kobiet. Nie łączy je nic, oprócz tego, że w tym samym czasie rozpoczynają pracę w centrali telefonicznej. To dla nich szansa na inne życie. Czy lepsze?
Z jednej strony tak, bo mogły stać się bardziej niezależne i zacząć walczyć o własne prawa. Niestety jest też druga strona medalu. Równouprawnienie kobiet, to dla wielu mężczyzn tamtych czasów wciąż temat tabu, a pracująca kobieta – to wyraz ich życiowej nieudolności. Przekonamy się o tym już po pierwszych kilku odcinkach. Nie są to sceny, na które patrzy się łatwo, ale to chyba nieodłączny element dobrego serialu obyczajowego.
Hiszpański feminizm lat 20.
Feminizm to dziś ideologia obejmująca kwestię równouprawnienia w sposób bardzo szeroki. Niektórzy mówią o jego rozłamie. Inni o braku konkretnych celów. Jakiekolwiek nie mielibyśmy do niego podejście, to jest to temat równie ważny teraz, co kiedyś.
Początki feminizmu były o tyle „łatwiejsze”, że podstawowe problemy, które próbowano wówczas rozwiązać dotyczyły praktycznie wszystkich kobiet i pozwalały im razem łączyć siły. Tę wspólną siłę zobaczymy w całej kresie w produkcji Netflixa.
Możliwość oddawania głosu w wyborach, obecność kobiet w polityce, brak „przynależności” do ojca lub męża (np. kobiety nie mogły brać rozwodów) oraz możliwość rozwoju kariery zawodowej to najbardziej podstawowe postulaty, które poruszano. Dziś czasem trudno nam je zrozumieć. Serial „Telefonistki” przybliża jednak ten temat i to wcale nie nachalnie, a bardziej jako jeden z kilku przewijających się wątków.
Bo wątków jest kilka…
Jednym z nich jest też historia Lidii (Blanca Suárez znana m.in. z filmu „El Bar”) – głównej bohaterki, która ma talent do wplątywania się w kłopoty. Cały serial jest od czasu do czasu przerywany jej narracjami w tle, które w moim odczuciu dodają mu nowej płaszczyzny. Lidia – z jednej strony sprawia wrażenie konkretnej, pewnej siebie i poukładanej kobiety. Z drugiej – z każdym odcinkiem poznajemy kolejne jej sekrety, które pokazują, że przeszłość tej bohaterki to wciąż niezamknięty temat.
Z Lidią związany jest też główny wątek miłosny serialu. Czy wspominałam już, że firmą, w której pracuje ta bohaterka, zarządza jej ukochany z młodych lat? Teraz oczywiście ma żonę i prowadzi wystawne życie, ale czy uczucie między tą dwójką bohaterów na pewno wygasło?
Historia jak z dawnych telenowel – a przynajmniej ja widzę tu sporo podobieństw: on bogaty – ona biedna, on ma władzę – ona jest mu w pewien sposób podporządkowana… tajemnice, intrygi, kilka czarnych charakterów i parę dobrych dusz. To schemat, na którym opiera się prawie każda telenowela. Ale mniejsza o to :). Nie jest to na szczęście przewodni temat całego filmu, więc nie przeszkadza to w odbiorze całości.
Wśród historii pobocznych odnajdziemy też wątek lesbijski. I tu podobnie jak w przypadku pozostałych – pojawia się on nie nachalnie, ale całkiem naturalnie. Łatwo można zauważyć, że celem twórców nie było wzbudzenie kontrowersji lub naszpikowanie seksualnością. Nie chodziło też jednak o ciche omijanie tematu, który także dziś wciąż budzi żywe dyskusje.
Myślę, że to właśnie ta proporcja w doborze środków wyrazu jest największą zaletą serialu „Telefonistki”. Podobnego zdania musiało być też jury Gay & Lesbian Alliance Against Defamation, które w 2018 r. przyznało serialowi główną nagrodę w kategorii „Najlepszy Serial Hiszpańskojęzyczny”.
Serial „Telefonistki” na Netflixie
„Telefonistki” to pierwszy hiszpański serial zrealizowany przez Netflix. Jeśli jeszcze nie macie konta w tym serwisie, zachętą niech będzie to, że po zarejestrowaniu się, pierwszy miesiąc otrzymujecie gratis. W sam raz na obejrzenie wszystkich sezonów :).